nie, nie, nie i histeria, czyli dziecko wie czego chce!

Zaczęło się! Búhokid nauczył się mówić „nie” i od razu stało się to jego ulubionym słowem! Ale, o tym za chwilę. Zacznę od tego, że nie mam pojęcia jak to się stało, że minęły prawie dwa miesiące od mojego ostatniego wpisu. Przez ten czas prawie nas nie było. Najpierw pierwsze święta Búhokida u dziadków, potem pierwszy Sylwester, który trwał 4 dni u Orlątek, a potem pierwsza zimowa górska wyprawa w Alpy. Ja tylko prałam i przepakowywałam walizki pomiędzy podróżami, ale warto było! Był to naprawdę fajny czas, a Búhokid zrobił kolejne kroki milowe w swoim rozwoju!

Oprócz słowa „nie”, mamy siedem zębów, chodzenie za rączki, tańczenie, pokazywanie palcem czego chce, otwieranie i zamykanie kremów, nakładanie kółek na drążek, samodzielne próby jedzenia łyżeczką, fascynację książeczkami i samochodami, pokazywanie części ciała (oko, nos, ucho), chowanie przedmiotów w przeróżne miejsca, m.in. zabawki w moich butach, i totalny zakaz oglądania bajek. To ostatnie jest efektem pierwszej histerii naszego pisklaka.

W naszym domu stoi telewizor, który spełnia rolę mebla, czasami ekranu, bardzo rzadko jest narzędziem do oglądania telewizji, tym bardziej, że mamy tylko dwa kanały. W związku z tym Búhokid nie miał nigdy wielkiej ochoty na oglądanie czegokolwiek. Zdarzały się momenty, kiedy potrzebowaliśmy go czymś zająć, np. podczas robienia inhalacji, czy obcinania paznokci (metoda na śpiocha u nas nie działa), lub podczas dalekich podróży, kiedy miał już serdecznie dosyć siedzenia w foteliku, wtedy uruchamialiśmy tablet. Włączaliśmy mu piosenki dla dzieci – mucha w mucholocie, pan tik tak, boogie woogie, etc. Działało, było stosowane doraźnie i było dozą telewizji dla naszego malucha na jaką byliśmy w stanie się zgodzić.

Podczas pobytu w Austrii, Búhokid się rozchorował. Już to nas nie dziwi, że kiedy zbliża się wyjazd pisklak zaczyna chorować, podczas prawie każdego pobytu zwiedzamy lokalne szpitale, czy przychodnie lekarskie. I tym razem nie obyło się bez problemów zdrowotnych. Maluszek dostał gorączki. Któregoś wieczora z tego powodu zaczął być bardzo marudny, więc żeby mu umilić czas włączyliśmy jego youtube’ową listę teledysków. Super, dziecko się wyciszyło i uspokoiło, mogliśmy podać leki, przebrać w piżamkę, bez niepotrzebnych nerwów… do czasu! Nadeszła pora spania. Tablet wyłączyliśmy, a w tym momencie Búhokid włączył syrenę!! Złość, płacz, zanoszenie się, rozdrażnienie zupełne! Nic na niego nie działało! Noszenie w nosidle, kropelki ziołowe, smoczek, przytulanie, śpiewanie.. próbowaliśmy wszystkiego i nic. Wiedzieliśmy, że nie możemy ulec i że młody ma szlaban na teledyski!

Po kilku godzinach, tak GODZINACH histerii, zaczęłam z Búho bawić się latarką. Nie zwracając na ryk Búhokida, ale siedząc przy nim, gadaliśmy sobie jaka ta latarka fajna, jak super świeci.. wymyślaliśmy głupotki, ale.. zaczęło działać. W pewnym momencie Búhokid zobaczył jak świetnie się bawimy i zechciał w tym uczestniczyć. Przestał płakać, zaczął się z nami wygłupiać, śmiać się i po jakimś czasie wtulił się w  ramiona Búho i zasnął.

Wiem, że to pewnie nie ostatnia histeria pisklaka, ale cieszę się, że mamy ją za sobą i mam nadzieję, że sposób w jaki z nią sobie poradziliśmy w przyszłości też się sprawdzi. Z pewnością zastosujemy tę metodę dużo szybciej 😉 Pomimo, że nie było to fajne doświadczenie, wiem że jest to etap budowania jego charakteru, więc będę się z tym zmierzać tyle razy ile będzie trzeba, choć po cichu marzę, żeby szybko się wybudował!

A „nie, nie, nie” póki co jest urocze i może takie pozostanie? Przynajmniej w obliczu histerii 🙂 Czerpiemy z Búho niesamowitą frajdę z komunikacji werbalnej jaka się zaczęła z naszym pisklakiem 🙂 Coś niesamowitego! Póki co dużo „nie” i „tata”, ale „mama” od czasu do czasu też się pojawia 😀 Tak swoją drogą, to trochę smutne, że matka tyle czasu spędza z dzieckiem, a i tak cały czas jest „tata, tata”!

Już za niecały miesiąc nasz maluch kończy roczek!!! Pewna blogerka napisała, że nie spodziewała się jaka różnica jest pomiędzy dzieckiem 11 miesięcznym a roczniakiem! Ciekawa jestem czy też będę miała takie wrażenia?

A  poniżej świąteczne wspomnienia: